Prelekcja na Polconie - wreszcie sukces!

Po pobycie na Polconie ogarnęła (ogarła wręcz) mnie degrengolada. A to, że już ostatnie dni lata. A to, że się zaczyna babie lato. A to, że już ciemno, kiedy budzik dzwoni, a dni robią się krótsze, komary z zimna się pochowały, a jabłka spadają na głowę krzycząc "Eureka!". Ale w zasadzie, to jestem całkiem zadowolniony. Za trzecim podejściem zeszły się wszystkie warunki, żeby prelekcję, którą wygłosiłem na ostatnim Polconie, uznać za udaną:
  • przyszedłem z wyprzedzeniem, więc zdołałem dopilnować, żeby wszystkie potrzebne utensylia znalazły się na sali,
  • sala była, nikt nie pomylił rezerwacji,
  • nadeszła właściwa godzina (10:00 w sobotę, chyba najgorsze okienko na całej imprezie),
  • a jednak zebrała się prawie pełna sala słuchaczy,
  • którzy wyglądali na autentycznie zainteresowanych,
  • a nawet chyba byli, bo zadawali pytania
Zatem uznaję, że mimo starań moich i pomocników (tzw. "gżdaczy", którym chwała), prelekcja się udała.

Gżdacze


Nawet mimo, że w drukowanych programie imprezy przydzielono mi godzinę, o czym dowiedziałem się dopiero zerkając do programu, bo w Internecie miałem dwie godziny i taką prezentację przygotowałem. Na szczęście wpadł rzeczony gżdacz i zanim zdążyłem spuentować, ogłosił pomyłkę organizatorów. Dzięki temu było więcej czasu na pytania. A tych było mnóstwo.

Może będzie nas więcej?

Hmm... Myślałem, że uda mi się zamieścić tutaj prezentację do prelekcji, ale niespodziewanie wyszło takie coś. Niech już tak zostanie... Jak zdołam ją przekonwertować w coś powszechnie czytelnego, to zlinkuję, może kogoś zainteresuje.

Komentarze

  1. Postaraj się, ja chętnie zobaczę jak sobie poradziłeś na Polconie.

    Ale zwłaszcza interesują mnie pytania - co ludzi zaintrygowało?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty