Stenografia to pismo dziecięce?

Moja starsza córka właśnie weszła w etap silnej fascynacji zdolnością pisania. Obserwuję jej postępy nie tylko jako dumny tata, ale też zadziwiony stenolog. Otóż potwierdzają się wszelkie obserwacje moje na temat starożytnych alfabetów, współczesnych metod stenograficznych, jak również dobre rady mistrzów.

Wśród owych dobrych rad i wskazówek bodaj najważniejsza to: każde napisane ćwiczenie przeczytaj, przynajmniej raz. Umiejętność pisania to nie to samo, co umiejętność czytania. Obie trzeba równie intensywnie ćwiczyć.



Otóż okazuje się, że moja najstarsza z córek coraz lepiej radzi sobie z pisaniem. Zapamiętuje coraz to nowe literki, a największą przyjemność sprawia jej pisanie pod zapisem wzorcowym - powtarza znak po znaku i ma z tego kupę frajdy. A jednak, gdy przychodzi do odczytania wypocin, woli zwrócić się do starszych:
 - Tatku, co ja tu napisałam?
 - Tak jak kazałem, napisałaś "krowa", tylko przez "ó", a to się czyta "u", a nie "o". Trzeba było pisać bez kreseczki.
 - To ja napiszę "Zuzia"... Zy, Ó... Tatku, a co dalej?
 - Słoneczko, "ó" piszemy wtedy, kiedy zamienia nam się na "o", np. "krówka" zamieniamy na "krowa". Napisz tutaj: Ky, Ry, O, Wy, A. To co tutaj napisałaś?
 - Ky, Ry... Krówka!
 - Nie, przeliteruj porządnie i przeczytaj, sprawdź.
 - Ky, Ry, O, Wy, A. Krówka!
 - Jeszcze raz, to nie jest "krówka", tylko...
 - Ky, Ry, O, Wy, A. Krówka!
Tu już waliłem grzywką o kant kuli.


Czyli widać stąd jasno że tak naprawdę zapamiętujemy obraz słowa złożony z liter, a dopiero z wiekiem i dłuuuugą praktyką w czytaniu doskonalimy sztukę sklejania wyrazów z liter, z sylab, w ogóle z klocków. Widać też jasno, że choć córka moja poradziła sobie z pisaniem, zupełnie nie potrafi czytać.

Znakiem tego prawdę mówią nauczyciele stenografii, że każdy napisany stenogram trzeba przeczytać, żeby utrwalać umiejętność czytania. Waldir Cury zwrócił uwagę na fakt, że pismo długie otacza nas wszędzie - w gazetach, reklamach na przystankach, neonach na budynkach... Tymczasem stenografii (póki co) mamy tyle, co sami sobie napiszemy oraz ewentualnie w podręczniku.

Ale przejdźmy do drugiego spostrzeżenia.

Córka moja eksperymentuje z pisaniem i próbuje pisać też słowa, których jej jeszcze nie pokazaliśmy. Kilka dni temu padał deszcz.

 - Tatku, to ja napiszę "parasol", Py, Ry, Sy, Ly. Parasol.
 - Nie, zauważ, napisałaś "prsl", a nie "parasol".
 - No przecież czytam: pa-ra-so-l. Parasol.
I znowu grzywką o kant kuli...


Pierwotne alfabety dźwiękonaśladowcze, czyli fonemiczne, tj. głoskowo-literowe nie miały oznaczeń dla samogłosek. Tak było pismem egipskim, np. (demotyk, transliteracja):

ḥtp-ḍỉ-nśwt wśỉr ḫnty ỉmntjw ncr ɗɹ nb ɹbc̣w wp-wɹwt nb tɹ c̣śr
Królewskie ofiary Ozyrysa, Pierwszego z Zachodnich (umarłych), Wielkiego Boga, Pana na Abydos; I Wepwaweta, Pana Świętej Ziemi

czy też pismem aramejskim (samogłoski oznaczone są znakami diakrytycznymi poniżej i powyżej liter):
וַהֲוָה כָּל אַרְעָא, לִישָׁן חַד, וּמַמְלַל, חַ
Mieszkańcy całej ziemi mieli jedną mowę, czyli jednakowe słowa.
i wieloma innymi starymi alfabetami (np. protosynajski, hebrajski, czy współczesny arabski). Znaczenie zapisu samogłosek docenili dopiero Grecy. Ale i oni przez dłuższy czas pisali tzw. bustrofedonem:



Choć naukowcy uważają, że bustrofedon wynikał z procesu różnicowania się alfabetów fenickiego (w którym również nie doceniano samogłosek) od greckiego, moje obserwacje dzieci pokazują, że jest to kolejna, spontaniczna metoda zapisu. Moja starsza właśnie tak łamała linijkę tekstu, zanim jej nie pokazałem, jak to należy robić "prawidłowo".

Zatem, kiedy przyjrzymy się uważnie systemom stenograficznym, dojrzymy ich głęboki związek z naturalnymi dla nas procesami tworzenia zapisu - tym razem użytymi świadomie, aby przyspieszyć naukę systemu i uczynić go jak najbardziej naturalnym, intuicyjnym. A metody skrótowego zapisu mają tradycję tak długą jak samo pismo.

Komentarze

  1. Ciekawe spostrzeżenia - dzieci to zawsze doskonały materiał badawczy.
    A czy starasz się uczyć córkę stenografii? Podobno pewne systemy były wprowadzany w podstawówkach obok pisma długiego.

    A prawdę mówiąc najbardziej mnie pobudziły do myślenia sowa o tym, że zapis bez samogłosek jest w pewien sposób naturalniejszy. Co prawda bez samogłosek ciężko byłoby z jednoznacznością wypowiedzi, ale taki koncept Pitmana wyraźnie zyskuje na znaczeniu.

    Sam mogę dorzucić cegiełkę w kwestii nauki pisania. Bo sam się teraz intensywnie uczę.
    Moje spostrzeżenia raczej są przeciw tezie, że zdolność odczytu trzeba wyrabiać oddzielnie - łatwiej po elemencie skojarzyć znak, niż pamiętać całość.
    Ale co najważniejsze odkryłem, że nawet nie wróżąc systemowi ideograficznemu więcej niż dwóch pokoleń świetności, nauka chińskich znaczków potrafi wywołać taką samą pozytywną kompulsję, co kiedyś (i po części wciąż) nauka stenografii. Po pewnym czasie nie można się od tego oderwać - wychodzi się z autobusu i natychmiast człowieka dopada przymus, by sobie przypomnieć, jak się zapisuje duibuqi; a jeśli nie może sobie przypomnieć to goni go, by sprawdzić i wreszcie osiągnąć zen.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pokazuję córce słowa zapisane stenograficznie - ale jeszcze nie ma tyle precyzji w ręce, żeby móc powtórzyć, co napisałem. Za to znacznie łatwiej uczy się czytać te znaczki - w końcu to dużo prostszy obraz słowa niż zbieranina klocków-literek.

    Pismo chińskie, hiragana, dewanagari - zawsze to miło dowiedzieć się, że te same dźwięki, które wydobywamy na całym świecie przy pomocy krtani i języka, można zapisać na tak wiele różnych sposobów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja z dziewczyna piszemy do siebie SMS-y opuszczajac samogloske E, a za samogl. A wpisujemy poprzedzajaca spolgloske dubeltowo... to taki nasz tajny szyfr i krotszy zapis tresci.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja w ogóle opuszczam samogłoski pisząc smsy, wszyscy i tak wiedzą, co napisałem, nie ma specjalnych trudności w odczytywaniu tak skróconego zapisu.

    OdpowiedzUsuń
  5. N, czsm mżn przcztć, o c chdził pszcm, l czsm jdnk nktr słw pzstj nzgłbn tjmnc...

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmm, myślę, że to kwestia wprawy. Nie trzeba się zniechęcać do takiego "zsemityzowanego" zapisu, z czasem już nie ma z tym problemów. Dla wygody można też zostawiać pierwszą i ostanią samogłoskę w słowie, względnie sąsiadujące samogłoski ze sobą w jakichś słowach-złożeniach z innych. Albo pozostawiać te samogłoski, które umożliwią jednoznaczne odczytanie, jeśli w danym kontekście może być zapis wieloznacznie odczytany. Ale zawsze redukować zapis do minimum (z biegiem czasu już się ucina całe wyrazy i zostawia tylko początki, w sumie, taka "-grafia" dla pisma długiego. A ręcznie tak pisząć to nawet się literki upraszcza i powstaje własne pismo uproszczone, wstęp do własnego systemu stenograficznego, powstającego ewolucyjnie i empirycznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Stenografia osobista to rzecz oczywista ;-) Każdy, kto musi dużo pisać, opracowuje sobie jakieś własne metody ułatwienia życia. Stenografia jako taka jednak to próba znalezienia metod ogólnodostępnych, o dużej skuteczności, pozwalających na zapis niewątpliwy, tj. do odczytania przez każdego znającego system. Czyli właściwie - nowe pismo.

    Zwykle taki uproszczony zapis osobisty działa wyłącznie jako wspomagacz pamięci krótkotrwałej - mam wciąż notatki ze studiów (mało-wiele lat temu) i niektórych, zapisanych właśnie spontanicznymi skrótami, nie potrafię już odczytać. Podobnie działa stenografia parlamentarna - stenogram z tych kilku minut nieprzerwanego notowania natychmiast musi zostać przeklepany przez maszynistkę, bo inaczej sam stenograf może się pogubić w licznych i wielowarstwowych skrótach, które poczynił, żeby nadążyć.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty