Co mnie ostatnio odwleka od pisania lekcji stenografii?

Zapewne pilni adepci systemu SteMi zauważyli, że lekcje nie pojawiają się często. Podobnie jak wpisy o innej tematyce. A to z powodu, że mnie coś odwleka. Ale co, zapytacie?
Nie zapytacie, bo rzadko tu zaglądacie. Ale ja i tak opowiem.
Otóż lekcje stenografii, które publikuję, mają pewną wadę: uczą pisać, ale nie uczą czytać. Boli mnie to również, ponieważ sam jestem adeptem tego systemu i cierpię na brak materiałów edukacyjnych. Cóż sam wymyśliłem ten system, skąd by się miały one wziąć?

 Można by je wyprodukować! Ale ile można ręcznie pisać - dla pojedynczego człowieka praca tytaniczna, by nie rzec, syzyfowa...
 Ale jest na to rada! Tu pozwolę sobie zwrócić uwagę pilnych czytelników na jeden z artykułów na stronie głównej stenografia.pl, gdzie w dziale "Zecerzy i graficy" napisałem już ze 3 lata temu o zbudowaniu i rozwijaniu czcionki stenograficznej. Kiedy to pisałem, nie miałem bladego pojęcia o tej sztuce, ale w końcu dojrzałem. Zapewne jednym z powodów był brak jakiejkolwiek społeczności wokół projektu NPSS (Nowego Polskiego Systemu Stenografii), czyli tego, co dziś nazywam SteMi. Pozostało mi tylko nauczyć się czcionkarstwa samemu, co niniejszym pilnie czynię.
 Na załączonych obrazkach możecie obejrzeć pierwsze efekty moich usiłowań: podstawowe znaki, czyli jeszcze bez ligatur skracających, jedynie odpowiedniki uproszczonego planu głosek polskich, który składa się na podstawowy schemat alfabetu SteMi. W tabeli programik zestawia każdą spółgłoskę z każdą samogłoską (CV) oraz samogłoskę z samogłoską (VV). Ręcznie pisanie tego zajęłoby mi pół dnia...
 Te dziwne literki z "daszkiem" u góry to nowe oznaczenie Wielkiej Litery, a zatem i wszelkich jej konsekwencji - czcionki elektroniczne mają swoje prawa i z dwóch dostępnych mi metod wybrałem jedną, która lepiej pasuje. Jest to niezwykle żmudna praca, muszę powiedzieć. Najpierw trzeba precyzyjnie zaplanować geometrię poszczególnych liter, które w czcionkarstwie zwane są glifami. Ponieważ stenografia jest odpowiednikiem pisma odręcznego raczej niż druku, litery tam łączą się jedna z drugą. To tworzy dodatkową trudność, która nie ma miejsca, jeżeli projektujemy czcionkę drukarską.  Widać to na załączonych obrazkach, że literki nie zawsze precyzyjnie się ze sobą łączą.
Aby to poprawić, kiedy już skończę generować wszystkie znaki (w tym ligatury czyli złączenia wielu glifów, które odpowiadać będą też za to, co w SteMi nazywamy fiksami oraz znacznikami) użyję metody zwanej kerningiem, czyli sterowaniem odległością między literkami (glifami). W następnej kolejności będę musiał wygenerować warianty glifów, które znajdować się będą na różnej wysokości względem linii bazowej, czyli linii, na której stoją główne glify. Tak, tak, fonciarstwo to takie klejenie z klocków. A kiedy już powstaną wszystkie znaki, jakie zamiaruję użyć w czcionce, pozostanie mi zaprogramowanie reguł, wg których będą się one wzajemnie zastępować. I to dopiero będzie sztuka!
Bo narysować literki, kiedy nie szukamy jakichś wyjątkowo estetycznych rozwiązań literniczych, to nie jest bardzo trudno. Potrzeba odrobinę cierpliwości i podstawowe wiadomości z dziedziny. Za to później, kiedy literki stają się częścią systemu stenograficznego i zaczynają żyć o wiele intensywniejszym życiem od zwykłych liter drukarskich, potrzeba mnóstwo wzajem zależnych reguł, które zdołają to komputerowi przetłumaczyć. Dlatego, również aby dla higieny rozumu zastosować jakiś płodozmian, pilnie wkuwam dokumentację Adobe dot. standardu OpenType. Liczę na bardzo konkretny efekt, który już częściowo osiągnąłem:
Pisanie zgodnie z polską ortografią na klawiaturze komputera moją czcionką pozwoli wyświetlić tekst w formie stenograficznej, ale po polsku w treści. To znaczy, że PDF zapisany czcionką SteMi będzie wyglądał jak wędrujące mrówki (umówmy się), ale jeżeli zaznaczysz narzędziem zaznaczania w Adobe Readerze owe fistaszki i skopiujesz, a następnie wkleisz w dowolny edytor tekstu (np. Notatnik - a tak w ogóle, to czemu jestem taki łaskawy dla Windowsów? Czy nie mogę powiedzieć Texworks i gedit?), to dostaniemy piękny i czysty tekst podany zwykłymi literkami. Czyli znakomity materiał edukacyjny - czytam te robaczki, ale zawsze mogę sprawdzić, czy dobrze je czytam. Ba, ale to nie koniec!
Można też wziąć gotowy tekst, np. "Elektrybałt Trurla" i wkleić do specjalnego edytora (zwanego procesorem) tekstu, który potrafi obsłużyć wyrafinowane reguły niezbędne dla ukazania czcionki stenograficznej w całej krasie, przetworzyć na PDF i czytać stenograficznie najwyższe dokonania literatury polskiej i światowej (byle po polsku). I w ten sposób będziemy mieć prawie nieograniczoną ilość materiałów edukacyjnych z dziedziny, o którą zawsze było trudno, czyli tekstów do czytania. A jak już nie raz wzmiankowałem, przecież to jest najbardziej drażliwa część treningu - uczymy się pisać i pisanie jest dość przyjemne, szczególnie, kiedy dojdziemy już do pewnej wprawy. Ale do czytania trzeba mózg stale wdrażać, a przecież nie otaczają nas teksty w alfabecie SteMi, tylko zwykła łacinka. Od tego wprawy w czytaniu nie przybywa. Zatem będę mógł składać teksty do czytania w SteMi, ba, będę mógł je formatować pod czytniki ebooków. Już niebawem. Zapraszam.




Komentarze

  1. To bardzo interesujące... Jeśli się to uda, tzn. że będzie można dowolny tekst zamienić sobie na jego stenograficzny zapis, to będę się chciał nauczyć też i tego systemu...
    Jerzy Skibicki

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie trafiłem na kolejny mur technologiczny i się powoli przez niego przebijam ;-). I tak pruję naprzód znacznie szybciej niż się spodziewałem.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty