Książka o stenografii?
Zadano mi pytanie na tymże blogu - o domyślny Czytelniku! - czy mamże zamiar książkę o historii stenografii kiedyś napisać?
Otóż odpowiedź jest prosta: oczywiście, że mam, materiałów na wiele tematów mam znacznie więcej, niż przekazuję na swoich stronach, bo strona www nie jest najlepszym miejscem na szczegółowy wykład, ale:
Po pierwsze primo: Pisanie książki to minimum rok ciężkiej, codziennej pracy.
Po drugie primo: Przed napisaniem książki typu encyklopedyczno-historycznego potrzeba zapewne roku na uporządkowanie materiałów, ofiszkowanie, opisanie, ukonspektowanie... No, nie znam się na tym, ale pewnie potrzeba.
Po trzecie primo: Nigdzie się nie wybieram, ale też donikąd mi się nie spieszy.
Po czwarte primo: Choć z wiekiem robię się coraz bardziej konsekwentny, nie wykluczam, że znowu przyjdzie jakaś powódź, albo inna przyjemność, która skutecznie zabierze mi mój czas, który ewentualnie mógłbym na to przeznaczyć, albo po prostu spadnie mi temperatura zainteresowania tematem, bo np. już wszystko na ten temat będę wiedział.
Konkluzja z powyższego jest taka, że:
1. Książka szybko się nie ukaże.
2. Może nigdy.
3. Choć wolałbym jednak ją napisać - szkoda tego trudu, który już w to włożyłem.
Mam kontakt z paroma starymi stenografami, stenologami, ale zwyczajnie brakuje mi czasu i pieniędzy, żeby się do nich wybrać i wyrwać od nich ewentualne materiały, które mogłyby mi mój zbiór uzupełnić - a z lektury archiwum "Stenografów Polskich" wiem, że gdzieś w Polsce chować się muszą (o ile nie spłonęły, albo nie zatonęły) bezcenne zbiory np. p. Edwarda Trepnaua, albo wcześniejsze jeszcze Szymona Tauba, Władysława Chrapusty - jakieś resztki tego przetrwać musiały, ale spadkobiercy może nawet nie wiedzą, jakie białe kruki u siebie przechowują?
A co np. z wycieczką do Pragi, gdzie z pewnością leżą antyki także polskiej stenografii (twórcy polskiej stenografii byli członkami - przynajmniej honorowymi - Praskiego Towarzystwa Stenograficznego). A może i do Budapesztu? A może kontakt z Intersteno?
Wiem, że w Brazylii ponoć mieści się (w USA też - biblioteka Gregga, ale kto to ma?) największy zbiór książek o stenografii na świecie i jest własnością stowarzyszenia, czyli jest szansa się do niego dobrać. Ale kto mi kupi bilet do Brazylii?
Kiedy się zabiorę do pisania niniejszej, toż przecież bezwarunkowo takowe podróże poszukiwawcze odbyć muszę. I listy powysyłać. I z utęsknieniem czekać. Może się uda.
Czy ja w ten sposób nie przyznałem się, że po prostu trochę mnie to przeraża?
A zatem - trzymajcie kciuki.
Otóż odpowiedź jest prosta: oczywiście, że mam, materiałów na wiele tematów mam znacznie więcej, niż przekazuję na swoich stronach, bo strona www nie jest najlepszym miejscem na szczegółowy wykład, ale:
Po pierwsze primo: Pisanie książki to minimum rok ciężkiej, codziennej pracy.
Po drugie primo: Przed napisaniem książki typu encyklopedyczno-historycznego potrzeba zapewne roku na uporządkowanie materiałów, ofiszkowanie, opisanie, ukonspektowanie... No, nie znam się na tym, ale pewnie potrzeba.
Po trzecie primo: Nigdzie się nie wybieram, ale też donikąd mi się nie spieszy.
Po czwarte primo: Choć z wiekiem robię się coraz bardziej konsekwentny, nie wykluczam, że znowu przyjdzie jakaś powódź, albo inna przyjemność, która skutecznie zabierze mi mój czas, który ewentualnie mógłbym na to przeznaczyć, albo po prostu spadnie mi temperatura zainteresowania tematem, bo np. już wszystko na ten temat będę wiedział.
Konkluzja z powyższego jest taka, że:
1. Książka szybko się nie ukaże.
2. Może nigdy.
3. Choć wolałbym jednak ją napisać - szkoda tego trudu, który już w to włożyłem.
Mam kontakt z paroma starymi stenografami, stenologami, ale zwyczajnie brakuje mi czasu i pieniędzy, żeby się do nich wybrać i wyrwać od nich ewentualne materiały, które mogłyby mi mój zbiór uzupełnić - a z lektury archiwum "Stenografów Polskich" wiem, że gdzieś w Polsce chować się muszą (o ile nie spłonęły, albo nie zatonęły) bezcenne zbiory np. p. Edwarda Trepnaua, albo wcześniejsze jeszcze Szymona Tauba, Władysława Chrapusty - jakieś resztki tego przetrwać musiały, ale spadkobiercy może nawet nie wiedzą, jakie białe kruki u siebie przechowują?
A co np. z wycieczką do Pragi, gdzie z pewnością leżą antyki także polskiej stenografii (twórcy polskiej stenografii byli członkami - przynajmniej honorowymi - Praskiego Towarzystwa Stenograficznego). A może i do Budapesztu? A może kontakt z Intersteno?
Wiem, że w Brazylii ponoć mieści się (w USA też - biblioteka Gregga, ale kto to ma?) największy zbiór książek o stenografii na świecie i jest własnością stowarzyszenia, czyli jest szansa się do niego dobrać. Ale kto mi kupi bilet do Brazylii?
Kiedy się zabiorę do pisania niniejszej, toż przecież bezwarunkowo takowe podróże poszukiwawcze odbyć muszę. I listy powysyłać. I z utęsknieniem czekać. Może się uda.
Czy ja w ten sposób nie przyznałem się, że po prostu trochę mnie to przeraża?
A zatem - trzymajcie kciuki.
Fakt,jest taki iż na tym blogu znajdują się cenne informacje na temat stenografii, ale niestety błędy w stylu po "po drugie primo" rażą na wstępie i zniechęcają do dalszego przeglądania. Dla uściślenia pisze się:
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - primo
Po drugie - secundo
Po trzecie - tertio
Po czwarte - quarto
Po piąte - quinto
Po szóste - sexto
itd...
Pozdrawiam
Kontynuując kwestię poprawności, czy nie jest tak , że albo mówimy primo, albo po pierwsze czyli nigdy razem? Zacytuję urywek ze słynnej książki "A korzyści ogromne: primo, uratowanie cen, secundo, wzmożenie obrotów, bo obligacje muszą być, oczywiście, bezimienne."
UsuńAnonimowy inny.
Khem, khem, na tyle na ile znam autora bloga, to on doskonale zna reguły poprawnej polszczyzny.
OdpowiedzUsuńCo nie oznacza, że trzeba się ich trzymać kurczowo - słowo klucz: anakolut vel kolokwializm. ;-)
Cieszy mnie, że sam nie muszę się bronić. To nie jest blog o poprawnej polszczyźnie, a tak nawiasem, to primo, secundo, tertio, brzmi mi jakoś tak śródziemnomorsko, że mi teraz uleciało, gdzie ja to już słyszałem? Po drugie primo, piszę go (ten blog) dla rozrywki i dobra wspólnego, nikt mi norm nie narzuca, a zatem mogę się tu językiem bawić, jak mi przyjdzie ochota, nieprawdaż? Prawdaż (na wypadek, gdyby ktoś nie zauważył, że to było pytanie retoryczne).
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle, to powinienem pogrzebać w ustawieniach, bo z jakiegoś powodu godziny publikacji komentarzy wyglądają, jakbyśmy siedzieli w jakiejś, nie przymierzając, Ameryce ;-)
OdpowiedzUsuńW Brazylii, hehe :-)
OdpowiedzUsuńTo może połączyć przyjemne z pożytecznym i napisać, bo ja wiem, doktorat z tego albo habilitację (nie wiem, jak się sprawy mają)? Na pewno należałoby zawęzić temat tak, aby był wykonalny. Na początek można napisać tylko o historii stenografii w Polsce, nagłośnić sprawę i tak można znaleźć sponsora na dalsze podróże. Coś będzie wydane, pierwszy krok zrobiony, więc będzie motywacja. Zresztą, wiele bibliotek wysyła skany albo kserówki swoich książek (albo fragmentów), więc może nie trzeba zaraz do tej Brazylii lecieć. Albo napisać książkę w stylu "stenografia - moje hobby" i napisać nie tylko o znalezionych materiałach, ale opisywać swoje podróże, przygody... a pewnie będzie ich wiele. Wtedy można opisywać swoją dotychczasową wiedzę bez obawy, że jest niepełna, bo książka jest o poszukiwaniach... Jakby co, to zamawiam egzemplarz z autografem ;-)
OdpowiedzUsuń